"To Fajdek zrobił największe show" -
tak o świeżo upieczonym wicemistrzu Europy wypowiedział się po Memoriale
Kamili Skolimowskiej Tomasz Majewski. Sam Paweł Fajdek cieszy się
z takiej opinii i jest zadowolony, że dzięki jego wynikom popularyzacja
lekkoatletyki, w tym również rzutu młotem, rośnie.
anett: Gratuluję zwycięstwa. Tomasz Majewski
pokusił się o stwierdzenie, że to było pana show, a nie Usaina Bolta.
Jak pan oceni swój występ?
Paweł Fajdek: Cieszę się, że byłem jedną z tych najjaśniejszych
gwiazd. Wyniki jakie osiągnąłem były fantastyczne. Były to rekordy
życiowe, nowy rekord Polski. Jeszcze to do mnie nie dociera. Chcę się
tym cieszyć z rodziną, ponieważ to, czego nie zrobiłem w Zurychu,
zrobiłem w Warszawie. Stanąłem na najwyższym stopniu podium. Wszedłem
na własne wyżyny. Pomimo tego, że były to odległe rzuty, to dalej jestem
niezadowolony. Błędy techniczne dalej były... Nie wiem na co mnie stać,
nie chcę na razie o tym myśleć. Zajmę się treningiem w przyszłym roku,
ponieważ w tym sezonie nie spodziewam się już większego szczytu formy.
Wrócił pan do mistrzostw Europy w Zurychu. Stanął pan na podium i nie jest pan zadowolony z tego startu?
Nie, nie. Ja się bardzo cieszę, ponieważ przez to, co przeszedłem przed
mistrzostwami Europy, naprawdę mało kto by pomyślał, że będzie medal. Na
dwa tygodnie przed zawodami, rzucając 75 metrów, nie jest człowiek
szczęśliwy. Wszystko robię po to, żeby później w finale rzucić 82,05
metrów. Wtedy to był trzeci wynik w karierze. Dało mi to srebrny medal.
Cóż mogę powiedzieć? Wtedy osiągnąłem dla siebie coś niemożliwego.
Założeniem było 80 metrów w konkursie finałowym. Zrobiłem to o wiele
lepiej, rzuciłem o wiele dalej. Fantastyczna walka. Dawno nie było
takiego poziomu. To co zrobiłem podczas memoriału bardziej utwierdza
mnie w tym, że gdybym nie rozwalił tych pleców, to byłbym Mistrzem
Europy i być może tam uzyskałbym wynik lepszy od rekordu Polski.
Nadrobił pan to w memoriale.
Wiadomo... nie ma co płakać. Przynajmniej jest głośno dwa razy (śmiech).
Bardzo głośno, ponieważ panuje w kraju taka... fajdkomania? Nie uważa pan, że to jest pana pięć minut?
Mam nadzieję, że po raz kolejny zaszczepiliśmy kibiców tym wspaniałym
widowiskiem, że spodoba im się to i nie będą tylko zwolennikami sportów
drużynowych. Jak widać, jeżeli impreza jest dobrze poprowadzona, wiadomo
co się dzieje, wiadomo kto jest w kole, na bieżni, kto skacze, kto pcha
kulą, to daje cały klimat. Do tej pory w Polsce nie mogliśmy zobaczyć
takich gwiazd, jak na przykład Usaina Bolta, który po raz pierwszy
odwiedził nasz kraj. Powiedział, że w przyszłym roku przyjedzie,
zobaczymy. Miejmy nadzieję, że kibice, których na ten memoriał nie byli
w stanie dotrzeć, zrobią to w przyszłym roku i przyciągną jeszcze
większą rzeszę kibiców.
Memoriał Skolimowskiej po raz
pierwszy był zorganizowany na tak dużym obiekcie, przy takiej dużej
publiczności. Wcześniej był mniej hucznie obchodzony. Z tego co
usłyszałam od innych zawodników, to mają oni ogromny żal,
że lekkoatletyka, przy innych dyscyplinach schodzi na bok. Jak pan
myśli, czy taki mityng udowodni, że warto inwestować w lekkoatletykę?
Oczywiście, że warto. Lekkoatletyka ma to do siebie, że jest bardzo
długim widowiskiem. Podczas memoriału mieliśmy dosłownie kilka
konkurencji, ale trwało to dosyć długo. Być może to czasami kibiców
odstrasza, że trzeba przyjść na cały dzień i oglądać zawody. Lepiej
obejrzeć to w telewizji, gdzie kibic wybiera to, co chce zobaczyć.
Jednak klimat, który można było poczuć na Narodowym był niesamowity.
Jeżeli chodzi o organizację, to była to pierwsza tego typu impreza,
która odbyła się na tak dużym obiekcie. Wcześniej ten memoriał był
organizowany na stadionie "Orła", gdzie mieściło się jakieś pięć tysięcy
kibiców, był bardzo duży ścisk. W tym roku oglądało nas ponad
dwadzieścia tysięcy, więc naprawdę było to coś wspaniałego. Dla nas
jest to mega wielki zaszczyt móc startować dla takiej ilości Polaków.
Odkąd ja trenuję i startuję, to czegoś takiego jeszcze nie przeżyłem.
Cały
czas pnie się pan po szczeblach kariery w górę. Zbiera pan medal za
medalem. Kto w tym wszystkim pana najbardziej wspiera i komu pan
najwięcej zawdzięcza?
Ciężko wybrać jedną osobę, naprawdę... Musiałbym pomyśleć, zastanowić
się. Nie chcę nikogo skrzywdzić. Serdecznie wszystkim dziękuję za
wsparcie, za doping.
Podczas memoriału wspominaliśmy Kamilę Skolimowską. Jak pan ją zapamiętał?
Kamila była zawsze uśmiechnięta, radosna, pełna życia. Bardzo pozytywna postać. Taką ją zapamiętałem i taką ją będę pamiętać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz