Fot: Paweł Wieczorek |
anett: Gratuluję zwycięstwa! To był wspaniały mecz. Mógłbyś go ocenić z perspektywy zawodnika?
Piotr Nowakowski: Całość wyglądała bardzo dobrze. W porównaniu do Serbów robiliśmy chyba wszystko lepiej (śmiech). Przede wszystkim dużo lepiej przyjmowaliśmy, co pomagało nam na siatce rozgrywać szybkie piłki, których wiatr nie zdołał zdmuchnąć. Mieliśmy tą przewagę i wydaje mi się, że to właśnie w przyjęciu upatrywałbym przyczyny naszego zwycięstwa.
Jak wam się grało przy takiej dużej publiczności?
Nieźle.
Tylko nieźle?
(śmiech). Nie, nie. Oczywiście atmosfera była wspaniała. Z tym, że jak wychodzimy na boisko, to nie myślimy o niczym innym, tylko o kolejnej akcji. Natomiast pierwszy raz jak wyszliśmy na stadion, to robiło to niewiarygodne wrażenie. Jestem bardzo szczęśliwy, że miałem możliwość uczestnictwa w takim wydarzeniu.
Przetestowaliśmy Stadion Narodowy i chyba nie wypadł tak źle. Czy mecze siatkarskie na takim dużym obiekcie mają sens, czy jednak nie?
Jeżeli przeciwnik jest naprawdę niezły, jeżeli są to mecze ważne, o dużą stawkę, to stadiony jak najbardziej damy radę zapełnić. Dlatego też uważam, że tego typu spotkania na stadionie miałyby sens.
Zerkałeś kątem oka na ceremonię otwarcia? Jak ci się podobała?
Ciężko było oglądać, ponieważ mieliśmy rozgrzewkę w szatni na szybko przed meczem. Coś przegapiłem? (śmiech)
Była Cleo, Margaret, ale obejrzysz to sobie na powtórkach (śmiech). Mówiłeś już o dopingu, ale dopytam... W porównaniu do meczów piłkarskich na Stadionie Narodowym była kolosalna różnica.
Faktycznie było słychać jeden wielki huk, czyli wszystko to, co jest nam potrzebne, żeby zagrzać nas do walki. Jak widać dało to nam solidnego kopa i że tak powiem przejechaliśmy się po tych Serbach, co pokazuje wynik.
Zagraliście mecz otwarcia, po raz pierwszy w Polsce na stadionie, po raz pierwszy przy tak licznej publiczności. Mieliście tremę przed tym spotkaniem?
Nie wiem jak koledzy, ale ja miałem lekką tremę. Jednak ta trema pojawiła się dopiero w dniu meczu, na kilkanaście minut przed spotkaniem. Pojawiały się pytania: jak to będzie, jak zagramy? Myśl, że wszyscy będą patrzyli... tyle ludzi na hali. Na hali (śmiech), oczywiście na stadionie. W związku z tym było lekkie napięcie. Cieszę się, że po tej pierwszej piłce to puściło i zagraliśmy naprawdę przyzwoicie.
Kolejny mecz zagracie z Australią. Odgryziecie się za Londyn?
Jeżeli faktycznie z nimi gramy, bo jeszcze tego nie sprawdzałem, to oczywiście, że tak!
Czego możemy się po was spodziewać w tych mistrzostwach? Nie chcę nic mówić, ale jakiś medal to by się przydał, w końcu gramy u siebie (śmiech).
Tak, gramy u siebie. Jednak każda drużyna przyjechała tutaj wygrać te mistrzostwa. Nasz cel jest oczywiście taki sam. Celujemy w najwyższy stopień podium, ale jak to będzie to się przekonamy.
A kto będzie obok na tym podium?
Hmmm... Kamerun? (śmiech). Może wyjdzie z nami. Szczerze to nie wiem, nie myślę jeszcze o tym. Musimy koncentrować się na następnych przeciwnikach i zobaczymy pod koniec, kogo będziemy mogli spotkać w drodze na podium.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz