Michał Potera, fot: Karolina Żuk |
anett: W środę zagraliście falowo. Raz wy mieliście przewagę, raz warszawianie. Z czego wynikała taka nierówna gra?
Michał Potera: Faktycznie... Zwłaszcza w tym drugim secie było to widać. Wypracowaliśmy sobie przewagę i praktycznie dwa razy zespół z Warszawy nas dochodził. Wynikało to i z naszych błędów i takiej niefrasobliwości w ataku. Cóż... musimy nad tym pracować. Ten mecz będzie dobrym materiałem do tego, by znaleźć sposób na tego typu przestoje. Jeżeli prowadzi się w secie 18:14, to przeciwnika trzeba dobić, ponieważ jest już praktycznie na kolanach. Nie możemy doprowadzać do nerwowej końcówki. Na nasze szczęście w środę wykazaliśmy się zimniejszą krwią przy tych ostatnich piłkach. Duży udział miał również Bartek Bednorz, bo dzięki jego zagrywce wygraliśmy tego seta. Następny był już kwestią postawienia kropki nad "i". Była kontrola z naszej strony i z tego się cieszymy.
Graliście w kratkę nie tylko w tym spotkaniu, ale również w ostatnich meczach. Wygraliście z czołowymi zespołami, a przegraliście z mniej znacznymi. Dlaczego?
Gdybyśmy wiedzieli, to byśmy już dawno to wyeliminowali (śmiech). Wtedy byśmy wszystkie mecze wygrywali. To jest piękne w sporcie i siatkówce, że nie jest zawsze tak, że rywal, który ma więcej pieniędzy i lepszy zespół wygrywa. Nam jest oczywiście smutno, że przegraliśmy w Będzinie. Taki jest urok tego sportu. Można wygrać z każdym i z każdym można przegrać. Wygraliśmy z Resovią i ZAKSĄ, przegraliśmy z Będzinem i z Bielsko-Białą. Te przegrane mecze nie powinny wyglądać tak, jak wyglądały. Dla mnie pocieszający jest fakt, że po meczu w Będzinie potrafiliśmy się podnieść i w środę nasza gra wyglądała lepiej. Jeżeli my w czterdzieści osiem godzin potrafimy wyjść z głębokiego dna i grać dobrze w siatkówkę, to ja się z tego bardzo cieszę.
Skoro poruszył pan temat czasu, to zapytam czy przez tak krótki okres pomiędzy meczami nie mieliście żadnych problemów przygotowawczych przed meczem z Politechniką? Może nie tyle fizycznych, co mentalnych, psychicznych.
Tak. Po tym meczu w Będzinie na pewno byliśmy troszeczkę podłamani. O fizycznym zmęczeniu nie ma mowy, ponieważ ten mecz nie był męczący, ponieważ był trzysetowy. Na szczęście nie mieliśmy dalekiej podróży z Będzina do Warszawy. Dosyć szybko przyjechaliśmy i cały dzień wypoczywaliśmy, był lekki trening. Dosyć szybko się zregenerowaliśmy. Także nie było większych problemów.
Niedawno Andrea Gardini przeją obowiązki trenera waszej drużyny. Jak układa się wasza współpraca?
Myślę, że na razie nasza praca jest owocna. Trener wprowadził kilka zmian w naszym systemie gry i systemie treningów. Poza tym wprowadza też troszkę spokoju. Nie wiem jak zachowaliby się inni trenerzy po takim meczu jaki zagraliśmy w Będzinie. Trener Gardini na nas się nie obraził. Oczywiście poszły męskie słowa, ale nie takie, które miały nas zdołować. Tylko...
Zmotywować?
Tak. To zmotywowało nas bardzo. To było widać w środowym meczu, gdzie walczyliśmy o te piłki. Duża zasługa jest również dla trenera za to wsparcie psychiczne.
Widziałam, że po meczu z Politechniką długo rozmawiał pan z Maciejem Olenderkiem. To pana następca. Zauważył pan jakieś postępy? Jak pan oceni jego występ?
Maciek jest bardzo utalentowanym zawodnikiem i zawsze taki był. Ja w zeszłym sezonie grałem więcej, ale Maciek deptał mi po piętach. Życzę mu, żeby jak najwięcej grał, bo to jest najważniejsze w młodym wieku. Mam nadzieję, że będzie się teraz ogrywał cały czas i bardzo dobrze. W środę może nie był to rewelacyjny mecz w jego wykonaniu. Kto jednak był na pierwszym meczu w Olsztynie, to widział co Maciek wyczyniał w obronie. Chłopaki czasami się załamywali się, bo nie mogli w piątą strefę skończyć żadnego ataku, bo Maciek wszystko bronił. Życzę mu jak najlepiej. Niestety dzisiaj przegrał, ale nie życzyłem mu, żeby wygrał (śmiech).
Na koniec pytanie z innej beczki. Czy interesuje się pan piłką ręczną? Obserwował pan naszych brązowych szczypiornistów?
Obserwowałem, ale niestety nasi piłkarze ręczni grali o takiej porze, że mogłem zobaczyć tylko dziesięć minut meczu z Chorwacją (śmiech). Oczywiście śledziłem wyniki. Praktycznie na każdym treningu mieliśmy przekaz na żywo. Bardzo się cieszymy z medalu naszych szczypiornistów. To wielki sukces tej drużyny, która nie była faworytem do podium. Pokazała jednak, że tak brzydko powiem jaja, pokazała twardą, męską walkę i do końca stalowe nerwy. Gratuluję tym dużym panom (śmiech).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz