wtorek, 3 lutego 2015

Piotr Wyszomirski: "Wiara czyni cuda"

W poniedziałek do kraju wrócili polscy szczypiorniści. Na warszawskim Okęciu wylądował między innymi Piotr Wyszomirski, który pozytywnie ocenił przygotowanie i wynik swojej drużyny. Ponadto bramkarz zdradził, co było ich sposobem na zwycięstwo.

Piotr Wyszomirski, fot: anett

anett: Za wami ciężki turniej. Jak udało wam się go przetrwać pod względem fizycznym?
Piotr Wyszomirski:
Na pewno mieliśmy ciężkie przygotowania. Mieliśmy cross fit specjalnie wprowadzony przez naszego niemieckiego trenera. Przyjechał specjalny trener przygotowania fizycznego z Niemiec, także byliśmy świetnie przygotowani na ten turniej. Myślę, że to właśnie było naszą siłą. Kiedy inne drużyny opadały z sił w końcówkach meczów, to my te końcówki wygrywaliśmy.

Który moment mistrzostw świata był najlepszy? Oczywiście z wyłączeniem zdobycia medalu.
Chyba bramka Zlatana Krajewskiego [Przemysława Krajewskiego].

A najgorszy?
Nie ma chyba takich chwil. Jest medal na szyi i to jest najważniejsze.

Czyli do sędziów nie masz pretensji?
A! No tak! To znaczy jak już mamy ten medal, to człowiek zapomina już nawet o tych sędziach. Gorzej jakby było czwarte miejsce... Wtedy byłoby duże rozgoryczenie. Można jednak przyznać, że sędziowie się zrehabilitowali, ponieważ w meczu o brąz kilka gwizdków mieliśmy na swoją korzyść. Było to trochę widać, ale to dobrze, bo w meczu półfinałowym wyrolowali nas ładnie...

Co sądzisz o tej składanej reprezentacji Kataru?
Zobaczymy czy ten Katar będzie istniał... W sensie ich drużyna. Być może będzie to drużyna jednego turnieju. Zobaczymy, czy ci szejkowie będą dalej tak jeździć i wpłacać ogromne pieniądze. Tak jak słyszeliśmy, to oni za półfinał otrzymali dwa miliony euro i apartament. To jest niesamowite co oni tam dostali.

Chciałbyś komuś podziękować, bądź zadedykować ten medal?
Powiem tak... Wy tego nie widzieliście i nie było takich informacji, ale powiem jedną ciekawą rzecz. Przez cały turniej był z nami kapelan - duszpasterz polskich sportowców, ksiądz Edward Gleń. Muszę przyznać, że przed każdym meczem wspólnie się modliliśmy, a to naprawdę umacnia. Wydaje mi się, że dzięki temu końcówki meczów były przez nas wygrywane. Te msze przed każdym meczem umacniały wiarę w nasze zwycięstwo. Dzięki temu pokazaliśmy niesamowity kolektyw. Cóż... wiara czyni cuda!

Zapraszam również do lektury krótkiego wywiadu z Piotrem Chrapkowskim, który znajdziecie TUTAJ.

1 komentarz:

  1. Dlaczego tak wspaniała dyscyplina jest dużo mniej popularna niż piłka nożna? Ręczna to niesamowity sport i warto śledzić zmagania naszych szczypiornistów, zasługują na to, bo sie cholernie starają.

    OdpowiedzUsuń