W sobotę siatkarze z Będzina
z wielkimi nadziejami przyjechali do stolicy. Ich cel był jeden - zdobyć
punkty w tym spotkaniu. Mimo chęci, prób i wyrównanej gry nie udało im
się sprostać zadaniu. - Najgorsze jest to, że każdy miał poczucie,
że były do wywiezienia z Warszawy nawet trzy punkty, a po raz kolejny
nie wywozimy żadnego - mówił po meczu atakujący Banimexu.
anett: W drugim secie zdeklasowaliście rywala,
a później daliście pole do popisu rywalom. Co tam się stało?
Tomasz Tomczyk: Nie tak od razu, ponieważ do połowy seta
graliśmy naprawdę dobrze. Tłumaczyliśmy sobie, żeby nie robić błędów
i oddać piłkę przeciwnikom, bo oni albo nadziewali się na nasz blok,
albo oni robili błędy. Natomiast coś się w połowie tego trzeciego seta
stało i odpuściliśmy tą przewagę, którą mieliśmy. Była nerwowa
końcówka... Nie będę wspominał o decyzji sędziego przy ostatniej akcji
(śmiech). Była po prostu dramatyczna. W czwartym secie mogliśmy pograć,
ale cóż... przegraliśmy 3:1, ponownie za trzy punkty. Stało się...
Najgorsze jest to, że każdy miał poczucie, że były do wywiezienia
z Warszawy nawet trzy punkty, a po raz kolejny nie wywozimy żadnego. To
znowu będzie nam siedziało w głowach.
To wasza trzecia porażka z rzędu. Jak zniesie to wasza psychika?
Dokładnie, choć mieliśmy gorszą serię. Także jesteśmy wprawieni
(śmiech). Nie sądzę jednak by rzutowało to na następny mecz. Gramy teraz
mecze, w których musimy walczyć o punkty i to musimy robić.
Kolejnym waszym przeciwnikiem będzie zespół z Lubina. Co sądzisz o tym rywalu?
Też jest to beniaminek PlusLigi, ale różni się tym od nas, że radzi
sobie w lidze dużo, dużo lepiej od nas. Nie możemy jednak patrzeć
na miejsce w tabeli, na ilość punktów. Po prostu musimy wyjść, walczyć
i robić swoje.
Faktycznie ta gra wam nie idzie, a ja się
zastanawiam dlaczego... Macie przecież doświadczonych zawodników,
jedenaście meczów wspólnych za sobą. W czym tkwi problem?
Ujmę to tak. Na pewno nie jest to wynikiem złej atmosfery w drużynie,
ponieważ przez to, że przegrywamy, trzymamy się cały czas razem. Przed
każdym meczem jest pełna mobilizacja oraz wiara w to, że będziemy grać
o punkty. Natomiast jaka jest konkretnie przyczyna... nie wiem. Myślę,
że jakbym wiedział, to już byśmy więcej wygrywali.
Na coś lub kogoś trzeba zwalić winę. Może tkwi to w przygotowaniu i szkoleniu, za co odpowiada trener?
Trener jest niby przyczyną porażek? Nie, nie, absolutnie nie jest to
wina trenera. Trener chce dla nas jak najlepiej. Zawodników? W sumie
to jest wina zawodników. Przecież to my gramy na boisku, my przegrywamy
te mecze, więc nie można winy zwalać na człowieka, który stoi obok.
Widziała pani co się w tym meczu działo. Popełnialiśmy takie błędy...
Mieliśmy piłki po swojej stronie i robiliśmy katastrofalne błędy. To nie
jest wina trenera, że ludzie, którzy grają już po kilkanaście lat
w siatkówkę robią juniorskie pomyłki.
Mam jeszcze pytanie
odnośnie waszych koszulek, które zostały przyjęte z większą lub mniejszą
owacją. Te tygrysy powinny was zagrzewać do walki i odstraszać
przeciwników, a tymczasem jakoś im to nie wychodzi.
Wszyscy twierdzą, że to są tygrysy. Ja natomiast uważam, że są to lwy,
bo mają brodę. Czy zagrzewają? Cóż... my nie patrzymy na te koszulki,
tylko rywale. Może przeciwnicy jak na nie patrzą to ich to napędza. Nie
wiem (śmiech).
To by miało sens. Mimo wszystko życzę powodzenia i dziękuję za wywiad.
Dziękuję.
Niektórym drużynom pomaga oddech rywali na plecach. Pozytywna presja na wynik, potrafi zrobić rezultaty.
OdpowiedzUsuń