Za nami kolejna gala organizowana
przez Konfrontację Sztuk Walki. Organizatorzy jak zawsze postarali się
o widowisko na najwyższym poziomie, nie tylko sportowym, ale również
rozrywkowym. Nie zabrakło kontrowersji, wielkich emocji i wzruszenia.
Solidny under card:
O godzinie 20:00 rozpoczęły się pierwsze walki. W pierwszej z nich
Robert Radomski zmierzył się z Mateuszem Piskorzem. Była to walka o "być
albo nie być" w Federacji KSW. Podobnie jak ich poprzednie pojedynki,
tak również i ten był bardzo zacięty i wyrównany. Pierwszy inicjatywę
przejął zawodnik Nastula Team, który do połowy drugiej rundy miał
znaczną przewagę. Później natomiast z większym impetem walczył fighter
z Katowic. Oglądaliśmy twardą rywalizację w stójce. Nie zabrakło mocnych
ciosów i kopnięć. Z biegiem czasu Piskorz opadał z sił, co bardzo
dobrze wykorzystał jego przeciwnik. Dzięki dobrej kondycji Radomski mógł
w końcówce mocniej zaatakować rywala i tym samym zadecydował o swoim
zwycięstwie.
W drugim pojedynku under cardu oglądaliśmy prawdziwie
waleczny bój, którego bohaterami byli Karol Celiński i Tomasz
Kondraciuk. Zawodnicy z ogromną determinacją przystąpili do tej walki.
Widzieliśmy mocne wymiany ciosów z jednej i drugiej strony. Znacznie
lepiej prezentował się Celiński, ale postawa Kondraciuka,
który z ogromnym sercem i wolą walki pojedynkował się z przeciwnikiem,
zasługuje na pochwałę. Mimo, że była to jedna z pierwszych walk,
na pewno można ją zaliczyć do jednej z najlepszych sobotniego wieczoru.
Ostatecznie Kondraciuk przegrał poprzez poddanie przez narożnik.
Kontrowersja goniła kontrowersję:
Już po pierwszej walce karty głównej, która zakończyła się decyzją sędziów, doszło do spornego werdyktu. Artur Sowiński bił się z Vaso Bakocevicem.
Pojedynek był bardzo wyrównany, choć jak się wydawało kibicom
i przedstawicielom mediów, małą przewagę miał Czarnogórzec. To właśnie
on tuż po walce cieszył się ze swojego zwycięstwa. Kiedy doszło
do ogłoszenia decyzji sędziów, zarówno zawodnicy, jak również
zgromadzeni w Kraków Arenie byli nieco zdziwieni. Jak się okazało
arbitrzy w roli zwycięzcy upatrzyli sobie Polaka, który nie spodziewał
się wygranej. Zniesmaczony takim wynikiem Bakocević w dużych nerwach
opuścił klatkę. Po walce mówił, że sędziowie nie mają odpowiednich
kompetencji, by decydować o werdykcie tego typu walk.
To był dopiero początek kontrowersji związanych z werdyktami walk. Dużo do zarzucenia sędziom miał również Tomasz Narkun, który stoczył zacięty pojedynek z Goranem Reljicem.
Polak w tym pojedynku pokazał się z bardzo dobrej strony, czego nie
docenili sędziowie. To właśnie on z palcem w górze zakończył ten
pojedynek. Jednak większościową decyzją sędziów walkę wygrał Reljic,
który miał lepszą końcówkę od swojego przeciwnika. Narkun ma jednak
odwoływać się od decyzji sędziów. Czy to przyniesie jakiś skutek?
Przekonamy się o tym niebawem.
Kolejną walką, która zakończyła się niespodziewaną decyzją sędziów, było starcie Piotra Strusa z Jayem Silvą.
Zawodnik ze Stanów Zjednoczonych prezentował pasywną postawę, która
głównie polegała na prowokowaniu polskiego zawodnika. Ten jednak nie
reagował na zaczepki rywala i skrupulatnie wypełniał założenia
i punktował. "Pajacowanie" Silvy nie wpłynęło jednak na werdykt sędziów,
którzy orzekli remis. Strus co prawda wypunktował rywala, ale zabrakło
kropki nad "i", by jednoznacznie pokazać sędziom, że to on zasługuje
na zwycięstwo. Być może to zadecydowało o takim werdykcie. Zbulwersowany
Silva, który jak twierdzi, po raz kolejny padł ofiarą sędziów, dość
dosadnie wyraził swoje niezadowolenie: "KSW to żart. Sędziowie to też żart. Nie wiem czy chcę jeszcze walczyć dla tej federacji".
Młodość i siła lepsze od doświadczenia:
Podczas KSW 29 doszło do dwóch pojedynków, w których to doświadczeni zawodnicy rywalizowali z młodością i siłą swoich rywali.
W pierwszym z nich Łukasz Chlewicki zmierzył się Mateuszem Gamrotem.
Niepokonany jak dotąd zawodnik Ankosu Zapasy Poznań miał twardy orzech
do zgryzienia, bowiem "Sasza" ma znacznie dłuższy staż i większe
doświadczenie. Podczas pojedynku było widać, że obaj zawodnicy są
skupieni i wykonują swoje założenia. Walka nie porywała, ale widać było,
że Chlewicki nie miał przewagi nad młodszym kolegą. To właśnie "Gamer"
lepiej prezentował się w klatce. Ten, który przyzwyczaił wszystkich
do kończenia walk przed czasem, tym razem bił się przez trzy rundy.
Decyzją sędziów młodość była górą w starciu z doświadczeniem.
Innym pojedynkiem, w którym doświadczenie zawiodło było starcie Pawła Nastuli z Mariuszem Pudzianowskim.
Ta walka miała ogromne znaczenie dla kończącego karierę zawodową
judoki. Na gali w Krakowie pojawili się nawet właściciele Federacji
Pride, z którą niegdyś związany był mistrz olimpijski. To jednak nie
napędziło Nastuli, który walczył przeciwko dużo cięższemu "Pudzianowi".
Zgodnie z zapowiedziami, były strongman był dobrze przygotowany
kondycyjnie i to zadecydowało o jego zwycięstwie. Mocna stójka i lepsza
postawa wydolnościowa dała mu zwycięstwo. Co prawda o rezultacie tego
pojedynku decydowała dogrywka, ale Nastula nie wykorzystał dodatkowych
trzech minut. Rozbity judoka wolno dochodził do siebie. Mimo wszystko
kibice podziękowali mistrzowi olimpijskiemu za wspaniałe lata jego
kariery.
Niezawodni faworyci:
Jedna z walk grudniowej gali KSW 29 toczyła się o pas mistrza Federacji KSW. Posiadaczem tego pasa był Borys Mańkowski, który bronił go w starciu z Davidem Zawadą.
Ich pojedynek nie trwał długo. Zawodnik Ankosu Zapasy nie ryzykował
walką w stójce i szybko rzucił się po nogi rywala. Kiedy sprowadził
walkę do parteru, Zawada nie miał szans. Mańkowski przyjął pozycję
boczną, po czym trójkątnym duszeniem zmusił przeciwnika do odklepania.
Tym samym Polak udowodnił, że mimo młodego wieku jest godny nosić
mistrzowski pas i czeka na kolejnych rywali.
Znacznie dłużej, ale równie skutecznie walczył Mamed Khalidov, który w walce wieczoru zmierzył się z niedocenionym Brettem Cooperem.
"Znawcy tematu" od początku nazywali Amerykanina "ogórkiem", który nie
ma najmniejszych szans z największą gwiazdą polskiego MMA. Ten jednak
postanowił ich wszystkich zaskoczyć. Ci, którzy mieli okazję zobaczyć
Coopera w innych walkach wiedzieli, że Khalidov nie będzie miał łatwego
orzecha do zgryzienia. Tak też się stało... Pomijając fakt, że nasz
zawodnik podszedł do tej walki z kontuzją, to jednak pokazał pełne MMA.
Zarówno w stójce, jak i w parterze. Właśnie na deskach kilkukrotnie
próbował zakończyć pojedynek przed czasem. Jego przeciwnik wił się
jednak jak wąż i nie dał się wciągnąć w zagrażające jemu chwyty.
Khalidov, którzy przyzwyczaił kibiców do kończenia walk przed czasem,
tym razem musiał bić się na pełnym dystansie. Mimo wszystko bardzo
dobrze wypunktował Coopera i tym samym wygrał, nie tylko
z przeciwnikiem, ale również z kontuzją!
WYNIKI WALK:
Walka wieczoru:
84 kg: Mamed Khalidow vs. Brett Cooper - decyzja
Karta główna:
125 kg: Mariusz Pudzianowski vs. Paweł Nastula - decyzja
77 kg: Borys Mańkowski vs. David Zawada - walka o pas KSW w wadze półśredniej - poddanie
84 kg: Piotr Strus vs. Jay Silva - remis - decyzja
93 kg: Tomasz Narkun vs. Goran Reljic - decyzja
70 kg: Mateusz Gamrot vs. Łukasz Chlewicki - decyzja
66 kg: Artur Sowiński vs. Vaso Bakocević - decyzja
Under card:
93 kg: Tomasz Kondraciuk vs. Karol Celiński - poddanie przez narożnik
77 kg: Robert Radomski vs. Mateusz Piskorz - decyzja
To był jeden wielki cyrk. Pora by wreszcie ktoś zabrał się za sędziów nie tylko w MMA,ale również w boksie itd. Chłopaki przez kilka miesięcy ciężko trenują nie po to by taki ktoś wypaczył wynik walki z niewiadomego powodu.
OdpowiedzUsuńDzięki za komentarz :)
UsuńOczywiście popieram Twoje zdanie. Czas na zmiany! Właściciel Federacji KSW - Martin Lewandowski, napisał na twitterze, że już nie będzie wielofunkcyjności sędziów. Podobno od następnej gali każdy będzie miał jedną rolę do odegrania. Może to coś da. Najgorsze jest to, że nawet sędziowie zza granicy olewali to co dzieje się w klatce... Jeden z nich podobno wpatrzony był w swój telefon i nie obchodziło go to, co robią zawodnicy... Ehh...
Przepraszam za błędy, ale pisałem z marudzącym łobuzem na kolanach ;)
Usuń