poniedziałek, 10 listopada 2014

Mateusz Malinowski: "Cały czas szukamy optymalnej formy"

W niedzielę Jastrzębski Węgiel rozegrał swój kolejny w tym sezonie tie-break. Podopieczni Roberto Piazzy w ostatnim secie pokonali warszawski AZS. Po meczu zapytaliśmy atakującego jastrzębian o zmagania na ligowych parkietach oraz w Lidze Mistrzów, a także o zmianach jakie wprowadzi FIVB.

Fot. Dominika Przybyło

anett: Jastrzębski Węgiel polubił chyba tie-breaki. Czy w spotkaniu z Politechniką było coś, co was zaskoczyło? Może ich skuteczność, czy ambicja?
Mateusz Malinowski:
Tak się złożyło, że to był nasz kolejny tie-break i drugi, w którym wygrywaliśmy 2:0. Zabrało na pewno trochę konsekwencji w działaniu, przy niektórych piłkach w trzecim i czwartym secie. Oni oczywiście grali bardzo dobrze, ale wystarczyło skończyć kilka kontr. Choć myślę, że nasza skuteczność na kontrach nie była zbyt wysoka podczas tych dwóch setów. Właśnie przez to straciliśmy cenny punkt. Wywozimy dwa punkty, ale w pełni zadowoleni nie jesteśmy, bo to stracone punkty w PlusLidze i trzeba będzie ich szukać w meczach z kolejnymi przeciwnikami. Oczywiście Politechnika postawiła bardzo trudne warunki i grali bardzo dobrze. Nam zabrakło może zimnej głowy w niektórych momentach. Myślę, że mogliśmy zagrać lepiej taktycznie, ponieważ dopiero później udało nam się znaleźć sposób na ich grę. Mimo wszystko w tie-breaku, gdzie wysoko prowadziliśmy, straciliśmy tą przewagę, a powinniśmy ją utrzymać. Jeżeli chcemy grać z lepszymi zespołami w Europie i PlusLidze, to nie możemy oddawać takiego prowadzenia. Szczególnie w najważniejszej odsłonie meczu jaką jest tie-break.

Czy przyczyną utraty tych punktów w ostatniej partii była kontuzja Damian Wojtaszka, który po tym jak huknął w bandy, zmuszony był opuścić boisko?
Tak, Damian poleciał w bandy i poświęcił swoje zdrowie dla tej jednej piłki. Fakt, że ją przegraliśmy, ale była szansa zablokować. Chwała mu za tą akcję. Myślę, że Kuba [Jakub Popiwczak przyp. red.] nie popełnił błędu, jedną piłkę obronił i było okej.

Macie już za sobą mecze z czołowymi zespołami PlusLigi. Myślisz, że teraz będzie wam szło jak po maśle, czy raczej z dystansem będzie podchodzić do kolejnych zespołów, które jak pokazała historia potrafią płatać figle faworytom.
Myślę, że podejdziemy z dystansem, ponieważ na każdego trzeba uważać. W mczu z Politechniką pokazaliśmy, że jeszcze nie gramy takiej siatkówki, która gwarantuje nam łatwe zwycięstwa z drużynami, które są rzekomo niżej notowane. Cały czas szukamy tej optymalnej formy. Uważam, że naszym mankamentem jest to, że mamy na razie tylko dwóch przyjmujących, którzy mogą grać. Przydałoby się odciążyć kogoś na przyjęciu, czy Zbyszka [Bartmana przyp. red.], czy Krzyśka [Gierczyńskiego przyp. red.]. Akurat przez dwa tygodnie ja byłem takim strażakiem jeśli chodzi o pozycję przyjmującego. Więcej czasu spędzałem na lewym skrzydle niż na prawym, ale takie są potrzeby drużyny. Jeżeli trener powierzy mi takie zadanie, to byłem i jestem w miarę gotowy do tego by pomóc na przyjęciu zanim wyklaruje się sytuacja z naszymi dwoma przyjmującymi, którzy są obecnie kontuzjowani. Jest na razie ciężko, ale najważniejsze jest w sumie to, że wygrywamy. Gdybyśmy przegrywali, to byłby większy problem. Cztery ostatnie spotkania były wygrane. Szkoda tylko, że straciliśmy w nich punkty z drużynami, które przy mniejszej ilości błędów i większej konsekwencji w grze, mogły zakończyć się naszym zwycięstwem, czyli mielibyśmy trzy punkty więcej. Trudno... idziemy dalej.

Następne spotkanie rozegracie z Czarnymi Radom. Po tym co pokazaliście w niedzielę mniemam, że to nie będzie dla was spacerek.
Trzeba skupić się na następnym meczu. Przed nami trudny rywal, który postawił ostatnio wysokie wymagania zespołowi z Bełchatowa. Myślę, że znowu łatwo nie będzie. Gramy u siebie. Od poniedziałku będziemy trenować. Trzeba zrobić wszystko, by wygrać za trzy punkty z Czarnymi.

A jak ocenisz waszą inaugurację w rozgrywkach Ligi Mistrzów?
Uważam, że to był trudny mecz. Niby piłki były takie same, ale tak naprawdę były troszeczkę inne. Nowe piłki, jeszcze niewyklepane. Mi osobiście bardzo ciężko się nimi zagrywało. Nie grałem, ale miałem okazję potrenować. Na chłopakach nie zrobiły one większego wrażenia. Zagraliśmy dobry mecz. Myślę, że w naszej grupie mamy dwóch przeciwników, którzy są od nas słabsi. Widać ich braki i brak doświadczenia w decydujących momentach. Mimo wszystko nie można im na wiele pozwolić, ponieważ gdybyśmy mniej przytomnie zachowali się w pewnych momentach, to też byśmy stracili seta.

Czyli w grupie B obawiacie się tylko Lokomotivu Novosibirsk, tak?
Tak, Lokomotiv będzie naszym najtrudniejszym rywalem, zwłaszcza grając u siebie. Nie wiem ile czasu zajmie nam podróż i jak wpłynie na nas zmiana strefy czasowej. Mam nadzieję, że nie będzie problemów. Nigdy nie byłem tak daleko, ale mam nadzieję, że nie będzie aż tak źle. Nie ma co ukrywać, jest to zespół naszpikowany gwiazdami, ale wierzę, że stoczymy męski pojedynek i stworzymy ładne widowisko.

FIVB zamierza dokonać kilku zmian. Dotyczą one między innymi nietykalności siatki oraz jednej przerwy technicznej na set. Mógłbyś ocenić te pomysły?
Akurat się w to nie zagłębiałem, bo dotyczy to przyszłości. Nie wiem czy to jest zatwierdzone, podobno jest, tak?

Tak.
Cóż... zobaczę jak to będzie wyglądało w następnym sezonie. Pewnie będą to testowali na Lidze Światowej, albo w rozgrywkach na początku sezonu reprezentacyjnego. Dlatego na oceny trzeba poczekać. Jeżeli chodzi o siatkę, to kiedyś grało się bez jej dotykania i szło grać.

Dokładnie, ale czy jedna przerwa na set, to nie za mało?
Myślę, że da się bez tego przeżyć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz