piątek, 11 kwietnia 2014

Danusia Urbanik: "Przełknęłam już gorycz porażki"

Od Halowych Mistrzostwa Świata - Sopot 2014 minął już miesiąc. Postanowiliśmy jednak wrócić do tych zawodów. W Sopocie, swój debiut na tak dużej imprezie sportowej zaliczyła jedna z naszych utalentowanych biegaczek - Danusia Urbanik. Sprawdźcie jak dziś wspomina turniej i jakie ma plany na zbliżający się sezon.

fot. Aleksandra Szmigiel-Wiśniewska

anett: Wróćmy na moment do Halowych Mistrzostw Świata. Obok ciebie wystartowało w nich wielu polskich sportowców. Wszyscy pokazali się z dobrej strony. Jak ocenisz swoich kolegów na tle wielkich światowych nazwisk? Moim zdaniem wypadliśmy całkiem nieźle.
Danusia Urbanik:
Na pewno każdy dał z siebie wszystko. Jedni z lepszym skutkiem, drudzy z gorszym. Ja z tym gorszym (śmiech). Ogólnie myślę, że całkiem nieźle wypadliśmy.

Skoro już zaczęłaś mówić o swoim biegu... Oglądając cię przed startem widziałam, że byłaś bardzo zestresowana. To była iluzja optyczna, czy rzeczywiście tak było?
(Śmiech) oczywiście, że byłam trochę zestresowana. Jednak szczerze mówiąc nie tak, jak zazwyczaj. Byłam bardzo zdeterminowana do walki, ale zabrakło mi sił na ostatnie trzysta metrów i nie wyszło...

Podczas biegu dałaś się zamknąć swoim rywalkom. Myślisz, że to mogło mieć wpływ na ten bieg?
Faktycznie dałam się zamknąć, ale nie miało to żadnego wpływu na przebieg mojego biegu. Po prostu zabrakło mi siły. Bieg pod względem taktycznym był poprowadzony dobrze. Jedyne do czego mogę się przyczepić to to, że za długo biegłam po drugim torze.

Czyli zabrakło sił przez atak po zewnętrznej?
Na pewno, ale myślę, że nie na tak wiele. Przyznam, że nie był to szybki bieg, więc powinnam te siły mieć pomimo atakowania po zewnętrznej.

Skoro wina nie leży tylko w biegu, to czy miałaś problemy podczas przygotowań?
Fakt. Od lutego miałam problemy z Achillesem. Przez to nie zawsze mogłam wykonać pełny trening.

A do tej pory już pozbyłaś się tej kontuzji?
Okazało się, że nie było to nic poważnego. Wystarczyła krótka przerwa. Po prostu był on trochę przeciążony i zrobiło się zgrubienie na ościęgnie. Miałam zabiegi, zrobiłam tydzień przerwy i wszystko minęło. Oczywiście teraz jeszcze na niego uważam, bo czasami mnie pobolewa. Staram się o niego bardzo dbać, dużo się rozciągam.

Wracając do HMŚ. To były twoje pierwsze mistrzostwa świata. Jak teraz wspominasz start i całe zawody?
Bardzo się cieszę, że uzyskałam kwalifikacje i mogłam wystartować na tej imprezie. To moja największa impreza takiej rangi, więc jestem zadowolona. Atmosfera przed startem - rewelacja! Jak stałam na linii startu, to towarzyszyło mi takie uczucie nie do opisania. Dzięki kibicom czułam się taka mocna, czułam że wszystko jest możliwe, że mi się uda. Niestety wyszło inaczej. Naprawdę nawet w trakcie biegu wierzyłam, że jestem w stanie wejść do finału. Jednak to co stało się ze mną na ostatnich trzystu metrach to tragedia... Po biegu byłam tak załamana, że nie potrafię nawet tego opisać. Wpadłam w taką jakby depresję... Nie wiem jak to nazwać, ale było mi bardzo ciężko się pozbierać. To fatalne uczucie, kiedy poświęcasz temu wszystko i wierzysz, że stać cię na to, a jednak nie wychodzi... To nie był pierwszy raz kiedy dostałam po tyłku od losu.

Jednak nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Zebrałaś cenne doświadczenie zawodowe i będziesz miała duże szanse na mistrzostwach Europy.
Właśnie dlatego odpoczęłam. Przełknęłam już tą gorycz porażki i teraz pełna energii trenuję do sezonu.

Wybiegasz czasami myślami do mistrzostw Europy?
Myślę (śmiech). Ogólnie najbardziej skupiam się na treningu oraz wypoczynku. Strasznie mi zależy, żeby zrobić życiówkę, zakwalifikować się do mistrzostw i dać tam naprawdę czadu!

A gdzie jeszcze będziemy mogli cię zobaczyć w tym sezonie?
Mam nadzieję, że na Drużynowych Mistrzostwach Europy. Prócz tego na pewno będę startować na mitingach, ale jeszcze dokładnie nie wiem na jakich. Na pewno zobaczycie mnie na Memoriale Janusza Kusocińskiego i być może na Enea Cup.

Jeżeli chciałabyś komuś podziękować, to to jest czas dla ciebie.
Dziękuję mojej rodzinie za wsparcie. Trenerowi Mirosławowi Barszczowi za współpracę, za cały wkład i siły, które włożył w trenowanie mnie. Dziękuję mojemu klubowi KKS Victoria Stalowa Wola, a także dziękuje Prezydentowi Miasta Stalowa Wola za wparcie finansowe. I bardzo dziękuję wszystkim osobom, które trzymają za mnie kciuki i mi kibicują.

A ja dziękuję ci za wywiad i życzę wielu sukcesów.
Dziękuję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz