sobota, 5 września 2015

Refleksje na gorąco (Niemcy - Polska)

Każdy mecz, a zwłaszcza reprezentacji, wiąże się z falą komentarzy. Wystarczy rzucić okiem na portale społecznościowe, gdzie aż roi się od różnych opinii. Jedne są optymistyczne, inne nie. Jest miejsce na krytykę, jak również pochwały. A jaki moim okiem był mecz Niemcy - Polska?

Łukasz Skwiot
Fot. Łukasz Skwiot

Tuż po ostatnim gwizdu pomyślałam (pewnie jak większość Polaków), że można było wygrać ten mecz... Owszem! Zawsze jest taka możliwość. Żeby jednak osiągnąć sukces trzeba ułożyć układankę w całość. A co się na nią składa?

Ambicja
Po pierwszym meczu można było wnioskować, że ambicji naszej reprezentacji nie brakuje. Mając na przeciwko siebie drużynę Mistrzów Świata, szarzy Polacy, z odległych miejsc rankingowych, potrafili wbić sobie do głów, że jest to tylko jeden z wielu meczów eliminacyjnych, a rywal, po osiągnięciu globalnego sukcesu, zaczyna budować swoją "markę" od nowa. Zwycięstwo Polaków na własnym terenie z pewnością dodało skrzydeł podopiecznym Adama Nawałki. Dzięki temu ich zamiary co do piątkowego spotkania były klarowne. Gra do samego końca i zwycięstwo - to było wypisane na twarzach biało-czerwonych.

Pierwszy warunek spełniony... i co dalej?
Drużyna piłkarska składa się z jedenastu zawodników. Istotna więc jest współpraca między piłkarzami i poszczególnymi formacjami. Tego zabrakło... Najbardziej rażące były kontrataki Polaków. Cóż może zdziałać osamotniony piłkarz, który przed sobą ma dwóch-trzech obrońców? Hmmm... niewiele, prawda? Oczywiście gdyby to rozgrywało się w latach 80., kiedy piłka nożna była faktycznie piłką nożną, a nie teatrem, gdzie piłkarze wykorzystując swoje zdolności aktorskie dążą do wymuszenia rzutu wolnego/karnego, wyglądałoby to inaczej. W piątkowym spotkaniu mogliśmy zobaczyć jednak kilka akcji, gdzie osamotniony polski reprezentant biegnie bez celu przed siebie, tylko po to, by zaliczyć "glebę" bez faulu, lub by Niemcy odebrali mu piłkę. A dlaczego odebrali? Bo Polak nie miał wsparcia... Wieje amatorszczyzną. Przepraszam bardzo, ale profesjonalistę chyba stać na szybsze wyjście do akcji, zajęcie odpowiedniej pozycji... Czy jednak się mylę? W reprezentacji zaobserwowałam ślimacze tempo...

Nauka poszła w las...
Człowiek najszybciej uczy się na błędach... człowiek, ale nie piłkarz. Nasi zawodnicy pierwszą bramkę stracili przez książkowo wykonaną akcję Niemców: wejście lewym skrzydłem, ściągnięcie na siebie bramkarza, odegranie do zawodnika w środku pola karnego... obrońcy niemal bez szans. Takich sytuacji w piątkowym meczu było co najmniej trzy. Na szczęście Polaków tylko jedna przyniosła gola drużynie Joachimi Loewa. A gdzie była prawa obrona? Hmmm... śmiem twierdzić, że przysnęła na kilka...dziesiąt minut meczu. Niemieccy piłkarze nie mieli najmniejszych problemów, by atakować właśnie tą strona boiska. Cóż... trener reprezentacji Niemiec znalazł naszą piętę achillesową i chwała mu za to!

Skuteczność
Element gry polskiej reprezentacji, który bardzo zawiódł... Okazji było wiele... Najbardziej zapamiętane są sytuacje, których nie wykorzystał Kamil Grosicki i Robert Lewandowski. Obaj zawodnicy grają kolejno w Ligue 1 i Bundeslidze, prezentują światowy poziom gry. "Lewy" uchodzi za jednego z najlepszych piłkarzy... Dlaczego więc obaj zmarnowali swoje sytuacje? Odpowiedzi na to pytanie chyba nigdy nie poznam... Ok, oczekiwania zawsze są, były i będą, ale są one również uzasadnione poziomem prezentowanym przez danego zawodnika. Jeżeli chcesz być najlepszy - bądź. W przeciwnym wypadku...

... niewykorzystane sytuacje lubią się mścić
Idealny komentarz do tego spotkania. Biało-czerwoni zmarnowali wiele okazji do chociażby wyrównania wyniku. Każdy sport drużynowy opiera się na prostej zasadzie: jeżeli sam nie zdobędziesz bramki/punktu, zrobią to za Ciebie rywale. Tak było w przypadku meczu Niemcy-Polska... Nie będę się jednak nad tym rozwodzić, bo szkoda moich i Waszych nerwów.

Żeby nie było tylko negatywnie
W ogólnym rachunku można stwierdzić, że biało-czerwoni pokazali się z bardzo dobrej strony. Nasi reprezentacji walczyli jak równy z równym podczas meczu z obecnymi Mistrzami Świata. Nikt nie miał kompleksów. Ba! Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że w niektórych momentach gry, Polacy prezentowali się lepiej na tle niemieckich piłkarzy, ale...

Liczy się efektywność, a nie efektowność
Cóż z tego, że zagraliśmy poprawny mecz, skoro wynik jest jaki jest? Nic... Pozostaje nam jedynie wierzyć, że sztab szkoleniowy i piłkarze wyciągnął właściwe wnioski, co (miejmy nadzieję) zaowocuje w przyszłości.

1 komentarz:

  1. Ten mecz miał miejsce już jakiś czas temu, ale ja żyję przeszłością, czekając na kolejne spotkania :D
    W większości się z Tobą zgadzam.
    Moim zdaniem ta porażka (z mistrzem świata na jego terenie) była jak najbardziej wkalkulowana w obliczenia piłkarzy i sztabu. Niby w sporcie nie ma co rozmyślać, tylko dawać z siebie wszystko (co ewidentnie zrobili nasi piłkarze), ale nie ma co się nakręcać przed takim meczem, żeby potem z tego wysokiego konia nie spaść ;)
    Prawa obrona..Tragedia. Kontuzja Piszczka bardzo go zahamowała, co pozwoliło Niemcom na granie w stylu FC Barcelony. Przeprowadzali koronkowe akcje, aż miło było patrzeć jak piłka szła od nogi do nogi jak po sznureczku, szkoda, że potem trafiała do bramki Fabiańskiego ;)
    Oby teraz lepiej to wyglądało, trzeba skutecznie załatać tę dziurę w defensywie! ;)

    OdpowiedzUsuń