wtorek, 28 stycznia 2014

Marcin Nowak: "Blok to droga na nasze lepsze granie"

Sensacją 17. kolejki PlusLigi było zwycięstwo warszawskiego AZS-u nad zespołem Mistrzów Polski. Po meczu środkowy Politechniki nie ukrywał zadowolenia. - Myślę, że każdy z nas wierzył w to, że jesteśmy w stanie z nimi wygrać - ocenił Marcin Nowak.

Fot: anett

anett: Gratuluję wygranej. Nie wiem jak pan, ale ja jestem w lekkim szoku. Czy spodziewaliście się takiego wyniku?
Marcin Nowak:
No jak? (śmiech) My jesteśmy sportowcami i zawsze wierzymy, że wygramy obojętnie z kim byśmy grali. Wiadomo, że pokonanie Asseco Resovii Rzeszów było naszym marzeniem i mieliśmy na to ogromne chęci i z nimi w końcu wygraliśmy. Z tego się właśnie cieszymy. Wiadomo..., Warszawa od lat z nimi gra i próbuje z nimi wygrywać, tylko że rzadko nam się to udaje. Z tego co pamiętam tylko raz udało się ich pokonać, chyba trzy lata temu, jak jeszcze grali u nas Zbyszek Bartman i Michał Kubiak. Wtedy wygraliśmy z nimi 3:2. Od czterech lat jak tutaj jestem, było to nasze drugie zwycięstwo. Oczywiście bardzo cenne, bo straciliśmy w poprzedniej kolejce trzy punkty, a teraz je odrobiliśmy. To było nam potrzebne, żeby być spokojnym o awans do tych play offów bez żadnego stresu.

Morale drużyny poszły w górę?
Tak! Choć myślę, że od dłuższego czasu prezentujemy dobry poziom siatkarski. Mecz z Radomiem miał nieco niespodziewany rezultat. Myślę, że każdy z nas wierzył w to, że jesteśmy w stanie z nimi wygrać. Tym bardziej, że w Radomiu przegraliśmy dosyć gładko i wszyscy w podświadomości to pamiętali. Chcieliśmy za wszelką cenę się zrewanżować i chyba to nas trochę sparaliżowało. Jednak taktycznie byliśmy dobrze do tego meczu przygotowani.

W takim razie dlaczego jednak przegraliście?
Cóż... Tych zawodników, których mieliśmy wyeliminować wyeliminowaliśmy. A później wszedł zawodnik z ławki, którego nie znaliśmy i na dodatek miał "dzień konia". Tak naprawdę on wygrał to spotkanie dla Czarnych. Kilka zagrywek środkowego, który także pierwszy raz w tym sezonie się wstrzelił z serwisem i zaczął w nas strzelać. Oglądałem ten mecz nic (śmiech). Tak naprawdę wyskoczyło dwóch chłopaków, którzy mieli dobry dzień, a my mieliśmy pecha, że akurat trafiliśmy właśnie na ten dzień. Jednak w niedzielę odrobiliśmy straty i z tego się cieszymy.

Grając przeciwko Resovii zdobyliście aż dwadzieścia trzy punkty blokiem! To był wasz klucz do sukcesu. Długo ćwiczyliście ten element na treningach?
Dokładnie. Cały tydzień dodatkowo ćwiczyliśmy nasz blok, na przekór niektórych zawodników, którzy gdzieś tam się podśmiewali, że dużo tego trenujemy. Udało się! To nam zaprocentowało. Myślę, że Kuba [trener Jakub Bednaruk przyp. red.] dostanie ode mnie info i myślę, że w tym tygodniu również będziemy trenować to tak jak w minionym. Uważam, że jest to dobra droga na nasze jeszcze lepsze granie.

Teraz ta lepsza gra będzie jeszcze bardziej pożądana, ponieważ zagracie z czołowymi ekipami tabeli PlusLigi. Po meczu z Mistrzami Polski może uda wam się pokonać również ZAKSĘ, Jastrzębski Węgiel i Skrę?
Na razie jedziemy do Kędzierzyna i będziemy tam walczyć. Z pewnością nie oddamy im zwycięstwa za darmo. A u siebie to normalnie - wychodzimy i wygrywamy (uśmiech). Jak się nie uda, to też nie będzie tragedii.

Wrócę jeszcze na chwilę do meczu z Radomiem. Podczas spotkania kibice odpalili świece dymne, co jest raczej domeną stadionów piłkarskich. Jak pan to skomentuje?
Pierwszy raz się z takim czymś spotkałem. Wydaje mi się, że to nie było nic złego, że zrobili to na złość. To było chyba z okazji dziesięciolecia Klubu Kibica, więc może to było takie postawienie świeczki na torcie. Gdzieś tam one świeciły, ja to tak zrozumiałem. W żadnym wypadku nie odebrałem tego jako jakieś negatywne zachowanie, tylko jako pozytywne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz