poniedziałek, 7 października 2013

Krzysztof Wierzbowski: "Apeluję o spokój"

LOTOS Trefl Gdańsk w VIII Memoriale Zdzisława Ambroziaka uplasował się na czwartej pozycji. Ekipa z Gdańska trafiła na trudnych rywali. - Lepiej, że zagraliśmy z takim mocnym zespołem, podobnie jak z Perugią, niż jakbyśmy trenowali ze słabszymi drużynami - ocenił po turnieju Krzysztof Wierzbowski.

fot: anett
anett: Zagraliście z ZAKSĄ wyrównany mecz. Niewiele brakowało do wygranej. Co zadecydowało o Waszej porażce?
Krzysztof Wierzbowski: Na razie brakuje nam konsekwencji w grze. Ewidentnie widać, że gramy jeszcze falami. Wynika to z braku formy. Miejmy nadzieję, że ta forma przyjdzie. Tak jak mówiłem gramy falowo. Przez chwilę jest dobrze, potem nagle mamy przestój, cały set nam odjeżdża i jest ciężko. Trzy sety były naprawdę bardzo fajne, z wyjątkiem początku pierwszego, ale udało się wyrównać. Graliśmy na wysokim poziomie i fajnie to wyglądało. Co do czwartego seta... Nie zawsze wszystko się układa. Trochę odpuściliśmy, coś tam pękło i trochę szkoda. Jednak mimo wszystko był to fajny sparing przez ligą i lepiej, że zagraliśmy z takim mocnym zespołem, podobnie jak z Perugią, niż jakbyśmy trenowali ze słabszymi drużynami.

W takim razie zapytam, czy czegoś się nauczyliście od tych mocnych ekip?
Na pewno widać, że te drużyny grają bardziej równo. Przede wszystkim Włosi nas wypunktowali. Pokazali nam, że trzeba atakować z całej siły po bloku. Trzeba szukać kombinacyjnej gry, po kierunkach. Jest u nich ogromny spokój. Jak ustawiali się w polu, to ciężko było gdzieś wsadzić piłkę. Jednak to są doświadczeni gracze i się nie podniecają. Nawet jeśli przegrywają, to wiedzą, że za chwilę może to się odwrócić na ich korzyść. My jesteśmy drużyną, która dopiero jest układana od początku, mimo że się znamy. Na razie apeluję o spokój. Myślę, że z każdym meczem będzie coraz lepiej. Musi przyjść forma.

Może jakieś niuanse są, ale mimo wszystko ciekawą drużynę ma pod opieką Radosław Panas. Z takim zespołem możecie namieszać w PlusLidze.
Tak wszystkim się wydaje, ale poczekajmy. Wszystko zweryfikuje liga, mecze. W zeszłym roku Warszawa miała być ostatnia w lidze, a po pierwszej rundzie byliśmy na czwartym, czy trzecim miejscu. Na razie trzeba brać wszystko na zimno. Nawet głupia kontuzja może wypaczyć wynik całego sezonu. Oby było zdrowie i czysto sportowe aspekty decydowały o naszym miejscu.

Pytałam Macieja Zajdera o powrót do Warszawy i chciałabym sprawdzić Pana zdanie na ten temat. Jak to jest wrócić na stare śmieci?
Byłem na to przygotowany, że prędzej czy później wrócę do stolicy. Jakoś na spokojnie podszedłem do tego. Jeśli chodzi o halę, to Arena Ursynów jest bardzo specyficzna. Koledzy mówili mi wcześniej - zobaczysz, że jest dziwnie - no i rzeczywiście jest dziwnie jak się wraca. Tak ciemno, nic nie widać, oczy nieprzyzwyczajone do takiej hali. Czułem się trochę nie swojo. Inaczej niż jak trenowałem tutaj.

To teraz typujemy: Gdańsk czy Warszawa? Gdzie lepiej?
Nie no zdecydowanie Warszawa, bo jest moje rodzinne miasto. Jednak mam nadzieję, że Gdańsk będę mile wspominał jak już się stamtąd wyprowadzę. Na razie oprócz podróży, które są wszystkie długie, bo trzeba będzie przez całą Polskę jeździć, to myślę o Gdańsku w samych superlatywach.

W najbliższy weekend rusza PlusLiga. Zagracie z Bełchatowem i będzie to dla Was trudne zadanie.
Bardzo ciężkie... Tym bardziej, że chodzą słuchy między nami, że bardzo mocny zespół mają. Fajna ekipa, dobrze poukładana. Mariusz [Mariusz Wlazły przyp. red] chce udowodnić, że jego nominalną pozycją jest atak i że Bełchatów stawiając na niego zrobił bardzo dobry krok. Także naszym głównym celem będzie zatrzymanie jego, żeby nawiązać jakąś walkę ze Skrą. Jednak na spokojnie podchodzimy do tego spotkania. Najważniejsze mecze będą później. Następnych pięć, czy sześć spotkań, które zadecydują o naszym miejscu na koniec pierwszej rundy.

Trochę powspominajmy. Zaliczył Pan w tym roku zgrupowanie kadry, uniwersjadę. Krótko: jak wrażenia?
Myślę, że przez te cztery tygodnie, gdzie pracowaliśmy z trenerem Anastasim było dla mnie rewelacją. To był inny świat, inny poziom trenowania. Naprawdę wyglądało to bardzo fajnie. Super jest takie coś przeżyć. Mam nadzieję, że kiedyś będzie mi to dane. Teraz robię swoje. Dostałem sporo rad, które będę wykorzystywać. Jeśli chodzi o uniwersjadę, to też było to świetne przeżycie. Coś zupełnie innego niż to, co robimy na co dzień. To była taka mini olimpiada. Organizacyjnie Rosjanie zrobili to perfekcyjnie. Fajne przeżycie i jakiś sukces też mieliśmy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz