środa, 12 marca 2014

Dariusz Kuć: "Jestem zadowolony"

Polacy bardzo dobrze spisywali się w kwalifikacjach 15. Halowych Mistrzostw Świata. Jedną z "perełek" okazał się Dariusz Kuć, który miał ogromne szanse na awans do finału biegu na dystansie 60 metrów. Sprinter zakończył swój udział w mistrzostwach na półfinale. - Gdybym wyrównał rekord życiowy z kwalifikacji, to pobiegłbym w finale - tłumaczył zawodnik.

anett: W poprzedniej naszej rozmowie powiedziałeś, że nie popełnisz błędu przy starcie. Z mojej perspektywy wyglądało, że tego błędu nie było, ale jak to wyglądało z twojego punktu widzenia?
Dariusz Kuć:
Szczerze mówiąc to doszły mnie właśnie słuchy, że nie było błędu, ale będę musiał to na spokojnie przeanalizować. Mi się wydawało, że lekko zostałem w bloku. Końcówka też nie była taka jakbym chciał. Podczas półfinału czułem się trochę gorzej, ale nie wiem czym to było spowodowane. Było blisko... Gdybym wyrównał rekord życiowy z kwalifikacji, to pobiegłbym w finale. Bardzo chciałem zakończyć mistrzostwa i sezon halowy finałem i niestety niewiele zabrakło. Podobnie było na mistrzostwach świata w Moskwie w 2006 roku, kiedy też nie wszedłem do finału.


A co na to trener?
Nie udało się. Trudno. Zobaczymy czy trener będzie miał pretensje. Będzie to na pewno zależało od ilości popełnionych przeze mnie błędów technicznych. Jeżeli będą ich mało, to będę w miarę zadowolony, że pobiegłem te 6.60 i nie będę miał dużych pretensji do siebie. Jednak jeżeli będzie dużo błędów, to szkoda, bo nie wykorzystałem swojej szansy. Reasumując jestem finalnie zadowolony. W kwalifikacjach pokazałem się z dobrej strony. Były to dwa mocne biegi, dwa najszybsze w tym sezonie i pobiegłem na mistrzostwach świata. Szkoda tylko, że kolejność tych czasów nie jest zamieniona [w kwalifikacjach Dariusz Kuć pokonał dystans z czasem 6.58 sek. przyp. red.].

Dominik Bochenek stwierdził, że ta bieżnia nie jest idealna. Wyczułeś jakieś mankamenty?
Ja już od mistrzostw Polski byłem zadowolony z tej bieżni. Jest ona bardzo miękka, a ja taką nawierzchnię lubię. Jest ona lepiej przystosowana dla zawodników skocznych, rytmicznych, a mniej dla siłowych. Już pierwszy bieg w eliminacjach mistrzostw Polski pokazał, że pobiegłem 6.60 w luźnym biegu. Właśnie w Sopocie uzyskiwałem najlepsze czasy sezonu, dlatego spodobała mi się ta bieżnia. Jednak inaczej może być na płotkach, bo tam jest inna specyfika biegu.

Ciężko przepracowałeś sezon halowy. Będziesz miał jakieś wakacje?
Wolna niedziela, a później od poniedziałku obóz.

Czyli nie ma wakacji...
Jak nie? Niedziela wolna (śmiech).

Faktycznie. Strasznie długie (śmiech). W takim razie jakie są plany na sezon letni?
Na początku mamy w maju mamy mistrzostwa świata sztafet na Bahamach. Na pewno chciałbym tam wystąpić, ponieważ to pierwsze tego typu zawody. Mam nadzieję, że trener powoła mnie do reprezentacji. W sumie dlaczego miałby nie powołać? W końcu byłem najszybszy na hali, więc po cichu na to liczę. Później mamy długi, długi sezon. W połowie mistrzostwa Europy w Zurychu.

Tam już będzie indywidualnie, tak?
Dokładnie. Ciężko mi powiedzieć na jakim dystansie, czy na sto, czy na dwieście metrów.

A na którym dystansie czujesz się lepiej?
Rzadko biegałem dwieście metrów, były to biegi okazjonalne. Legitymuję się obecnie wynikiem 20:59 sekund i nie jest to jakiś oszałamiający wynik. Gdybym biegał szybciej, to dlaczego nie? Konkurencja na dwieście metrów jest na pewno mniejsza niż na sto metrów. Jednak wszystko będzie zależało od przygotowań.

Na koniec odbiegnijmy nieco od tematu. Chciałabym wiedzieć, czy masz swojego idola, którego starasz się naśladować, bądź czerpiesz z niego motywację do treningów?
Powiem tak, ostatnio przeczytałem biografię Cristiano Ronaldo. Nie jestem jego fanem, ale nabrałem dużo więcej szacunku do tego piłkarza. Ludzie go tak naprawdę nie znają. Ja go szanuję za to, jaki wiele wkłada w trening i to, żeby być jeszcze lepszym.

To ja życzę, żebyś był jeszcze lepszy. Dziękuję za wywiad.
Dziękuję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz