Polacy bardzo dobrze spisywali się
w kwalifikacjach 15. Halowych Mistrzostw Świata. Jedną z "perełek"
okazał się Dariusz Kuć, który miał ogromne szanse na awans do finału
biegu na dystansie 60 metrów. Sprinter zakończył swój udział
w mistrzostwach na półfinale. - Gdybym wyrównał rekord życiowy
z kwalifikacji, to pobiegłbym w finale - tłumaczył zawodnik.
anett: W poprzedniej naszej rozmowie powiedziałeś,
że nie popełnisz błędu przy starcie. Z mojej perspektywy wyglądało,
że tego błędu nie było, ale jak to wyglądało z twojego punktu widzenia?
Dariusz Kuć: Szczerze mówiąc to doszły mnie właśnie słuchy,
że nie było błędu, ale będę musiał to na spokojnie przeanalizować. Mi
się wydawało, że lekko zostałem w bloku. Końcówka też nie była taka
jakbym chciał. Podczas półfinału czułem się trochę gorzej, ale nie wiem
czym to było spowodowane. Było blisko... Gdybym wyrównał rekord życiowy
z kwalifikacji, to pobiegłbym w finale. Bardzo chciałem zakończyć
mistrzostwa i sezon halowy finałem i niestety niewiele zabrakło.
Podobnie było na mistrzostwach świata w Moskwie w 2006 roku, kiedy też
nie wszedłem do finału.
A co na to trener?
Nie udało się. Trudno. Zobaczymy czy trener będzie miał pretensje.
Będzie to na pewno zależało od ilości popełnionych przeze mnie błędów
technicznych. Jeżeli będą ich mało, to będę w miarę zadowolony,
że pobiegłem te 6.60 i nie będę miał dużych pretensji do siebie. Jednak
jeżeli będzie dużo błędów, to szkoda, bo nie wykorzystałem swojej
szansy. Reasumując jestem finalnie zadowolony. W kwalifikacjach
pokazałem się z dobrej strony. Były to dwa mocne biegi, dwa najszybsze
w tym sezonie i pobiegłem na mistrzostwach świata. Szkoda tylko,
że kolejność tych czasów nie jest zamieniona [w kwalifikacjach Dariusz
Kuć pokonał dystans z czasem 6.58 sek. przyp. red.].
Dominik Bochenek stwierdził, że ta bieżnia nie jest idealna. Wyczułeś jakieś mankamenty?
Ja już od mistrzostw Polski byłem zadowolony z tej bieżni. Jest ona
bardzo miękka, a ja taką nawierzchnię lubię. Jest ona lepiej
przystosowana dla zawodników skocznych, rytmicznych, a mniej
dla siłowych. Już pierwszy bieg w eliminacjach mistrzostw Polski
pokazał, że pobiegłem 6.60 w luźnym biegu. Właśnie w Sopocie uzyskiwałem
najlepsze czasy sezonu, dlatego spodobała mi się ta bieżnia. Jednak
inaczej może być na płotkach, bo tam jest inna specyfika biegu.
Ciężko przepracowałeś sezon halowy. Będziesz miał jakieś wakacje?
Wolna niedziela, a później od poniedziałku obóz.
Czyli nie ma wakacji...
Jak nie? Niedziela wolna (śmiech).
Faktycznie. Strasznie długie (śmiech). W takim razie jakie są plany na sezon letni?
Na początku mamy w maju mamy mistrzostwa świata sztafet na Bahamach. Na
pewno chciałbym tam wystąpić, ponieważ to pierwsze tego typu zawody. Mam
nadzieję, że trener powoła mnie do reprezentacji. W sumie dlaczego
miałby nie powołać? W końcu byłem najszybszy na hali, więc po cichu
na to liczę. Później mamy długi, długi sezon. W połowie mistrzostwa
Europy w Zurychu.
Tam już będzie indywidualnie, tak?
Dokładnie. Ciężko mi powiedzieć na jakim dystansie, czy na sto, czy na dwieście metrów.
A na którym dystansie czujesz się lepiej?
Rzadko biegałem dwieście metrów, były to biegi okazjonalne. Legitymuję
się obecnie wynikiem 20:59 sekund i nie jest to jakiś oszałamiający
wynik. Gdybym biegał szybciej, to dlaczego nie? Konkurencja na dwieście
metrów jest na pewno mniejsza niż na sto metrów. Jednak wszystko będzie
zależało od przygotowań.
Na koniec odbiegnijmy nieco od
tematu. Chciałabym wiedzieć, czy masz swojego idola, którego starasz się
naśladować, bądź czerpiesz z niego motywację do treningów?
Powiem tak, ostatnio przeczytałem biografię Cristiano Ronaldo. Nie
jestem jego fanem, ale nabrałem dużo więcej szacunku do tego piłkarza.
Ludzie go tak naprawdę nie znają. Ja go szanuję za to, jaki wiele wkłada
w trening i to, żeby być jeszcze lepszym.
To ja życzę, żebyś był jeszcze lepszy. Dziękuję za wywiad.
Dziękuję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz