Męska sztafeta 4x400 metrów awansowała
do finału. Polacy uzyskali najlepszy czas sezonu, co w klasyfikacji
generalnej dało im czwarte miejsce.
- Jesteśmy
zadowoleni. To nasz pierwszy wspólny start, ponieważ nie mamy kiedy
biegać tej sztafety. Z kadrą spotykamy się właśnie na takich kluczowych
imprezach. Czwarty czas w kwalifikacji po dwóch biegach i nie ukrywam,
że na pewno będziemy jutro walczyć o medal. Damy z siebie wszystko.
Jeszcze nie wiemy, czy wystąpimy w takim samym składzie. Być może
któregoś z nas zastąpi Rafał Omelko, który jest w dobrej dyspozycji.
Wszyscy są na wysokim poziomie i jest to wyrównany poziom, więc jutro
zobaczymy co z tego wyjdzie - komentował na gorąco po biegu Patryk Dobek.
Zawodnik
SKLA Sopot pobiegł na drugiej zmianie. W pewnym momencie prowadził całą
grupę, ale w końcówce pozwolił się wyprzedzić i spadł na trzecią
pozycję. - Mieliśmy trudnych rywali. Ja akurat wykonałem dobrą
zmianę. Po prostu biegłem swoim rytmem. Może nie jestem taki szybki,
ale mogę wytrzymać to tempo. Właśnie gdy Amerykanin mnie wyprzedził,
to ja się z nim zabrałem i starałem się blisko trzymać. Ja zakończyłem
na trzeciej pozycji. Koledzy bardzo dobrze się spisali i utrzymali
to miejsce. Poza tym skończyliśmy z dobrym czasem i jutro będziemy
walczyć w finale - wyjaśniał biegacz.
A dlaczego w kwalifikacjach oglądaliśmy taki skład i taką kolejność polskiej sztafety? - Na
pierwszą zmianę na pewno musi iść bardzo szybki zawodnik, ponieważ
po 150 metrach jest zejście. Myślę, że to jest kluczowa zmiana. Choć
druga też jest istotna, bo trzeba wyprowadzić tą sztafetę do przodu. To
później gwarantuje utrzymanie pozycji, bądź możliwość przesunięcia się
na lepsze miejsce - ocenił zawodnik.
Kto zdaniem Polaków jest ich najgroźniejszym rywalem w finale? - Nikogo się nie obawiamy. Jesteśmy tacy mocni, zwarci i gotowi, że będziemy walczyć o medal - żartował Dobek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz